niedziela, 30 października 2016

Anna Karnicka - "Paradoks Marionetki. Sprawa Klary B."

Najsmutniejsze jest to, że ta recenzja czekała na publikację kilka tygodni, bo co chwila coś mi wypadało. Wesela, wyjazdy, konferencje. Obawiam się, że terminowość nie będzie należała do cech tego bloga. Wstyd.

Jak wybieram książki do czytania? Jeżeli dzieło danego autora przypadło mi do gustu, zazwyczaj męczę temat dalej i wyszukuję inne jego tytuły; innym razem sprawdzę coś z listy bestsellerów (aczkolwiek do tego miana mam bardzo wiele zastrzeżeń); czasem odkurzę klasykę, a innym razem, z braku laku, gdy potrzebuję coś na już, na podróż, szukam interesującej okładki i sprawdzam czy opis też mnie zainteresuje. Inną grupą książek są te z polecenia, typu “Te, Anka, to jest dobre, spodoba Ci się”. Mniej-więcej w ten sposób wpadłam w objęcia Anny Karnickiej i jej “Paradoksu Marionetki”.



“Paradoks Marionetki. Sprawa Klary B.” jest debiutancką powieścią Anny Karnickiej i zapowiada się jako intrygujący początek serii młodzieżowej. Opowiada historię Martina Lubovica, fascynata teatru marionetek, kandydata na lalkarza osławionej Praskiej Szkoły Lalkarzy. Na samym wstępie poznajemy też tytułową Klarę Berg - jego najlepszą przyjaciółkę, twórczynię komiksu o Kocie i Ciastku, niezwykle istotnym w dalszej części powieści. Aby zarobić na swoją pierwszą marionetkę z prawdziwego zdarzenia Martin rozpoczyna pracę w tajemniczym antykwariacie nie mniej tajemniczej Petry Althan i jej siostrzenicy Canelle. Sprawa zagęszcza się jeszcze bardziej, gdy Klara zostaje zamordowana w niewyjaśnionych okolicznościach. Prawda o śmierci przyjaciółki jest ściśle związana z wymarzoną szkołą marionetkarzy…

Zakamarki fabuły odkrywają się przed nami w miarę czytania. Nie jest ona specjalnie skomplikowana, jednakże tajemnice i zwroty akcji podawane są w idealnych dawkach. Bardzo spodobało mi się ujęcie dwoistości świata i przenikania się sfery codzienności ze światami alternatywnymi/paranormalnymi. Książka nie robi z czytelnika idioty, całość jest spójna i logiczna. Oczywiście nie wszystkie wątki zostały wyjaśnione, ale to dopiero pierwsza część cyklu.



Jestem zachwycona mnogością postaci i tym jak zostały wykreowane. Nie mamy tutaj typowych charakterów czarno-białych. Poza oczywistymi protagonistami i antagonistami mamy wiele “szaraków”, których motywy działania nie zawsze są oczywiste i proste do odgadnięcia przy pierwszym zetknięciu. Cała obsada Praskiej Szkoły Lalkarzy tworzy wokół siebie aurę niepewności. Kto jest przyjacielem, a kto wrogiem? Pierwsze wrażenie może być śmiertelną pomyłką.

Główny bohater z pierwotnej mamałygi, z biegiem czasu mężnieje, potrafi podejmować decyzje, ba, podejmować je szybko. Bohaterskość Martina nie jest nazbyt patetyczna, ale potrafi walczyć o swoich najbliższych. Nie mamy też do czynienia z kolejną zdolniachą, który ledwo czego się dotknie i już jest mistrzem swojego fachu. Nauka niesie ze sobą trud i praktykę.



Czytając cały czas na myśl przychodziły mi “Igrzyska Śmierci”. Choć oba tytuły niewiele mają ze sobą wspólnego pod względem fabuły czy postaci, to podczas lektury obu miałam bardzo podobne odczucia. Niepokój i wszechobecne niebezpieczeństwa, które czyhały na bohaterów dało się odczuć niemal realnie. Idealna doza grozy dla młodych czytelników.

“Paradoks…” to powieść młodzieżowa z wszystkimi jej atutami i mankamentami. Akcja jest wartka, nie ma przydługich monologów. To przygoda, dywagacje moralne, choć są obecne, nie grają głównej roli. Zwolennicy patetyzmu i samoudręczenia bohaterów obejdą się smakiem.Historia wciąga. Ja w zasadzie książkę skonsumowałam podczas jednej, kilkugodzinnej podróży pociągiem.


Reasumując, jest to świetna propozycja literatury młodzieżowej, niebanalni bohaterowie, intrygująca fabuła i wszechobecna tajemnica. Pomimo całego niebezpieczeństwa Praskiej Szkoły Lalkarzy aż chce się wskoczyć na granicę światów i przejść się ciasnymi praskimi uliczkami w oczekiwaniu na nieznane. Ja też czekam, na kolejne książki serii. Dajcie się wciągnąć!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz